19 października 2009

Refleksje

Dobę jedną spędzilam w Lublinie u Kobiet mi bliskich. Przy okazji owe Kobiety zabrały mnie na wycieczkę do Kazimierza, nie powiem, swój urok ma to miasteczko. Moja Gospodyni przywiozła mnie do domu przy okazji załatwiania spraw w moich okolicach , co wywołało okazje do otworzenia szafy i rozdawnictwa. W świat, do lepszego właściciela, pojechała szydełkowa kamizelka, drutowa kamizelka, komplet czapka-szalik, a na koniec serwetka z ananasami wykończona w tym tygodniu.
Do tej pory jakoś trudno przychodziło mi rozstawać się z moimi dziełkami, a teraz chętnie szukam "godnych" ;-) Czyżby to oznaczało, że czas skończyć z dorabianiem nowych ubrań?
Póki co nie mam czasu na robotki. Dwa etaty mają swoje wymagania..... Ale gdy mnie kiedyś wyrzucą z pracy...... to.... :) nadrobię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz