8 lipca 2020

Jesiennie


Raz na dłuższy czas przypomina mi się, że mogę dla odmiany prząść. Dzieje się tak wtedy, gdy jestem tak zmęczona, że drutami czy szydełkiem nie mam siły machać, ale siedzenie z bezczynnymi dłońmi nie wchodzi w grę. Pozostaje wtedy przędzenie. Chyba z pół roku temu zaczęłam przerabiać na nitkę śliczną czesankę w kolorach rudo-zielono-bordowych. Mieszanka ma przepiękny skład: Shetland, Corriedale, Manx Loaghtan, Baby LLama. Przędło się ją bardzo łatwo. Jak to bywa, gotowa nić i czesanka są do siebie niepodobne. 200g wełnianego puchu zamieniło się w jakieś 700-800 metrów podwójnej nici. 








2 komentarze:

  1. Ale super :) gratuluję tej umiejętności :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje tej umiejetnosci,wspaniale umiec cos nowego,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń