Tym razem zwiedziłam muzea o profilu przyrodniczym, znacznie bardziej wolę to niż obrazy, których i tak nie rozumiem. Mnóstwo przeżyć mam za sobą, mało zdjęć. Odwiedziłam szczegółowo Muzeum Geologiczne AGH, Muzeum Geologiczne UJ, Muzeum Zoologiczne UJ. Najważniejsze dla mnie było zjedzenie smażonego robala (smak chrupka), bliski kontakt Z dużym owadem tropikalnym, patrzenie z bliska na w sumie to piękne pająki i zaskoczenie wielkością albatrosa. Dotąd uważałam, że jest on wielkości co najwyżej orła, a to kolos o rozpiętości skrzydeł ponad 4m.
Moich dźwięków, przy czytaniu tego posta, chyba nikt nie chciałby słyszeć:)
OdpowiedzUsuńCzyli post robi wrażenie:)
Nie przyszły mi do głowy, Muzea Geologiczne,a geomorfologia to ulubiony dział mojej córki.
Co do malarstwa, to z Muzeum Wyspiańskiego, mało mnie nie wynieśli...specyficzny mikroklimat, oraz wrażenia...doprowadziły do tego,że największych perełek, nie byłam już wstanie oglądać...:)
Czyli "Noc" przespałam, ale dzisiaj mam zachaczyć o koncer, może...wrażeń, brakować nie będzie:)
Gorąco pozdrawiam i życzę ciepłego weekendu.:)
No, jestem pod wrażeniem, odważyłaś się zjeść robala:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Asiu, gratuluję odwagi :-)) Na sama myśl...trzepie mnie. Pozdrawiam, Ela.
OdpowiedzUsuń