8 lipca 2017

Nowe moteczki

W przerwach między wszystkim, ale raczej z rzadka, przędę. To taki zapychacz, gdy juz nie mam siły ruszac ekami, a żeby nie marnowac czasu przy słuchaniu radia, to siadam do kołowrotka. Dawno niczego nie pokazywałam, bo też i uprzędzenie 3 kilometrów nici musiało trwać. 

Była sobie wełna merino i falkland ufarbowana w kolorach niebieski-zielony. Domieszłam do niej jakies turkusy i troszkę błyszczącego i w ten sposób powstało 1200 metrów podwójnej nici, która waży 290 g. Zdjęcia nie oddają jej zielono-trukusowej urody. 








Dzis udało mi sie skończyć pstrokatego cudaka. To wełna falkland, potargałam ja na kolory i przedłam paskami, a potem podwoiłam. Wyszedł niezły misz masz. jest tego 197g o długości 872 metry. 










11 komentarzy:

  1. Zdolnaś! ten środkowy to mi się z balonówką kojarzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudne kolory, zwłaszcza ta z różowym:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię takie miksy :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Potwierdzam, ależ śliczna

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, Ty mówisz o moich nitkach, a Twoje to dopiero rzucają na kolana! Turkusy wyszły genialnie, a w dodatku metrażowo też niczego sobie ;-)
    A szalone kolorki też pięknie okiełznałaś, tym bardziej, że miks bardzo intensywny i łatwo można by go "zamęczyć", a tu wyszło fajnie i energetycznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam serdecznie! Przędzenie jest dla mnie niezwykłe! Budzą się moje cudowne wspomnienia Babuni Kolorystyka włóczki jest urocza. Natychmiast ruszyły moje pomysły, co z takiej cudowności można zrobić. Pomysł jest fantastyczny. Oglądam blog i jestem zachwycona pięknymi pracami. Serdecznie pozdrawiam.Ola

    OdpowiedzUsuń