Mieszkam na wsi, ale nie jest to wieś cicha, sielska i z czystym powietrzem. Jednak jakiś sens w mieszkaniu tu jest, choć po 12 latach nadal się nie przyzwyczaiłam. Dzięki mieszkaniu na wsi mogę mieć psa, koty, kury, kozy, gęsi i ogródek z krzakami, nie muszę na targu kupować owoców. Mimo ogromnej suszy coś rośnie i dojrzewa:
Bób w fazie kwitnienia
Winogrona
Zebrałam całe kilo agrestu, dobre i to
Porzeczka biała
Porzeczka czarna
Porzeczka czerwona
Są też niepowodzenia, do ogródka weszła nornica, póki co 9 krzaków cukini i na razie jeden krzak dyni się zmarnowały.....
A ja mieszkam w mieście i mam działkę ,praktycznie mało co kupuję warzyw i owoców,mam swoje dżemy,mrożone owoce,kompoty(rzadko już bo nie ma chętnych),swoje warzywka na bieżąco i z nich robię wszelakie sałatki i przetwory.Wiem co jem.Córa jak przyjeżdza to głównie kiszonki i sałatki zabiera ,synowa bierze owoce i sama robi przetwory,mój warzywnik ma 1 ar i ile dobroci z niego ziemia daje a że robota? nic nie ma bez pracy.Skarpety cudowne.
OdpowiedzUsuńSkarpetki czadowe, ja też w torebce mam zawsze zaczętą skarpetkę, bo to nigdy nic nie wiadomo:)
OdpowiedzUsuńNa nornicę użyj karbidu, kawałek wrzuć do dziurki, podlać wodą i zatkać. Ucieknie do sąsiada:)
Też mam swoje warzywa, na tzw podwyższonych grządkach, owszem pracy jest sporo, ale jaka satysfakcja:)
Pozdrawiam!
Winogrona masz już wielkie, za to porzeczki u Ciebie późniejsze - moje można już zrywać, czarne już jedliśmy, czerwone jeszcze powiszą, bo lubię bardzo dojrzałe. A skarpetki - jak zwykle, szacun!
OdpowiedzUsuńSwietne skarpetki,takie wesole,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzyli masz koty i nornice razem:) U mnie nie udał się znowu jarmuż i kapusta bo mszyce załatwiły je w ciągu nocy mimo pryskania. Skarpety zawsze się przydadzą:) A na wsi chciałabym mieszkać i to bardzo bo teraz jestem w centrum miasta. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń