W tym roku dziergam nie tylko chusty, powstały też skarpetki, ale nie szaleję z nimi tak jak w ubiegłych latach. Powstało ich dopiero siedem par i jakoś na następne nie mam ochoty.
Oto prezentuję trzy pierwsze pary, same pasiaki, bo, niestetyż, włóczki skarpetkowe najczęściej są tak właśnie wybarwiane.....:
włóczka Lazy Lion ↑
wełna z Action ↑
wełna Urth Uneek Sock ↑
Asiu , jak zwykle piękne skarpetki
OdpowiedzUsuńJa ostatnio mało dziergam , szukam weny
Wena przyjdzie w swoim czasie, powodzenia :-)
UsuńSą fantastyczne, mistrzyni skarpetkowa Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, są większe specjalistki od skarpetek, od dziergania :-)
UsuńWszystkie pasiaste, ale jednak każda para zupełnie inna:-) Tymi pięknymi pasiaczkami zaostrzyłaś mój apetyt na dzierganie skarpet:-)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to mnie to denerwuje, że włóczki skarpetkowe są takie pasiaste, jedynie ręcznie farbowane włóczki mają szalone wzory. Ale doceniam pomysły projektantów, sama tak kolorów nie dobrałabym :-)
UsuńWena przychodzi i odchodzi, zwykła kolej rzeczy. Mnie te brązowe wpadły w oko - ładne przejścia.
OdpowiedzUsuńWena bywa kapryśna :-) Te brązowe są takie stylowe w kolorach.
UsuńPodczytuję blog od dawna, zauroczona dziełami, które tworzysz. Też dziergam od stulecia, ale skarpety jakoś mi nie wychodzą, chociaż mam na koncie jedną (!) parę, zrobioną i zaginioną w niepamięci. Pozdrawiam, Ania.
OdpowiedzUsuńAle śliczne! Uwielbiam takie skarpety!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń