14 maja 2024

Kilka chustek

Na ten moment, na tę chwilę mojego dziergania i zakotwiczenia w moim hobby, najbardziej lubię dziergać chusty. Zawsze nosiłam apaszki, nadal noszę, uwielbiam szelest jedwabiu pod szyją. Jednakże mieszkamy w takim klimacie, że cieplej pod szyją nie zawadzi mieć przy okazji każdej pory roku. Teraz jest połowa maja, a wczoraj, gdy wychodziłam z domu, temperatura była lekko ujemna, zaś na trawniku rozgościł się szron. Przy takich pogodowych niespodziankach wełna zawsze pasuje. 
Ponadto dzierganie chust podnosi na duchu. Dzierga się je w miarę szybko, w porównaniu do swetrów, zatem szybko powstaje nowa rzecz, a skończenie zaplanowanej pracy poprawia humor. 

Nie zasypuję więc gruszek w popiele i dziergam. Chusty ;-)

Oto ostatnie produkty :

To zwykła włóczka skarpetkowa zasilona moherem:



Szydełkowanie to nie mój priorytet, ale czasem lubię tę czynność:



Zafarbowałam nieco surowej wełny Dundaga, a moherek z jedwabiem nieco ją zmiękczył:








1 komentarz:

  1. Ja zakotwiczona jestem w skarpetkach, ale w zeszym roku zrobiłam sobie odskocznię i ciurkiem jadna po drugiej wydziergałam kilka chust. Taki płodozmian dobrze robi na głowę i później zwiększa kreatywność w obrębie głównego obszaru zainteresowań.
    Dobrze jest też czasem zmienić technikę i przerzucić się na szydełko. To też dobrze robi na dłonie i palce, które inaczej pracują w tej technice.
    Chust nigdy nie jest za wiele, tak samo jak swetrów, skarpet, czapek i innych dziergadełek;-)

    OdpowiedzUsuń