Sweter , o którym będzie tym razem, zaczęłam robić w sierpniu ubiegłego roku. Przez cały czas dziergałam go przez mękę, bo od początku coś mi nie pasowało. Tak w ogóle, to gdy zobaczyłam tę włóczkę z bliska (bo kupiłam na allegro), to poczułam się okropnie zawiedziona kolorystyką. Czarny mi zupełnie nie pasował. Krem też mi nie pasował. Tylko szary i róż. Dopiero po zrobieniu i założeniu go przez moją Psiapsiółę okazało się, że wyrób ręce i nogi ma, ale nie na mnie. Więc pojechał do Lublina.
Wyszło bez kilku metrów 500g włóczki Alize. Robiłam go w całości od góry, oprócz plis, oczywiście. Dalej uważam, że połączenie szarości i różu jest niezwykle eleganckie.
Bardzo fajny. Ja chyba nigdy nie odważę się robić w całości. Choć lubię wymyślne fasony, to w tym względzie jestem tradycjonalistka - jak mama z babcią nauczyły, tak robię. A jak już zrobię, to odwlekam najbardziej nielubiane zajęcie - zszywanie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i fason i kolor-świetny!
OdpowiedzUsuńBardzo udany, chociaż kolory trudne - nie dla każdego.
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam...
jak dla mnie to i kolory i całość bardzo... bardzo ładne ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że dokończyłaś bo piękny sweter i tyle :)
pozdrawiam :-]
Zapraszam na WIOSENNE CANDY ze ZŁOTYM KROJEM
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny.
ULA
pięknie się prezentuje :))
OdpowiedzUsuńSwietny sweter - wspaniała kolorystyka.
OdpowiedzUsuńPiękny jest!!!Jak dla mnie to nawet ten czarny pasuje!
OdpowiedzUsuń