Jechałam 20 godzin w sumie do Poznania i z powrotem. Trudno było nic nie robić. Oprócz podciągnięcia robótek drutowych zrobiłam dwie serwetki. Na szydełku robię tylko przy specjalnych okazjach typu podróż lub prezent.
Różową wydziergałam z poniewierającej się po domu bawełny Cotton filet, której bardzo się już chciałam pozbyć, a kremowa to moje marzenie, które sobie sama spełniłam. To jest piąta taka serwetka zrobiona przeze mnie, ale pierwsza dla mnie! Musiałam.
Czyli podróż była owocna :)) Śliczne serwetki :))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę umiejętności robienia w podróży !
OdpowiedzUsuńPrzepiękne serwetki i pracowita podróż. Mnie podczas podróży wszystko rozprasza i gapie się zadziwiona na świat z otwartą buzią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
sliczne serwetki..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńPiękne serwetki :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
jak widać podróż była bardzo owocna :)) śliczne serwetki pozdrawiam Viola
OdpowiedzUsuńoj zaprosiłabym cię na kawe, jakbym wiedziała, że bedziesz w poznianu!!
OdpowiedzUsuńpiekne serwetki ale dlaczego akurat różówa?;)ale kremowa jest cudna!! świetny prezent dla samej siebie:D
Ja wiedziałam od dawna że Ty zdolna bestia jesteś! Śliczne serwetki, widać że masz słabość do różowego ;) Buziaki
OdpowiedzUsuńAsiu piękne te Twoje szydełkowe cuda!!!
OdpowiedzUsuńAnanasy wspaniałe, marzę aby nauczyć się tego cudownego wzoru.
OdpowiedzUsuńGralutuję! Masz doskonale pomysły!