Szycie jest gdzieś obok mnie przez całe moje życie. Moja Babcia Stasia była krawcową-samoukiem, nie kupowała ubrań ani sobie, ani Dziadkowi, nie szyła jedynie grubych płaszczy czy kurtek. Połowę młodości spędziłam w Jej towarzystwie, musiałam trochę nasiąknąć, a będąc dzieckiem, 6-latką, właśnie u babi bawiłam się szyjąc fastrygą ubranka dla lalek. Nie ma się więc co dziwić, że mój Ojciec kupił do domu maszynę do szycia, bo bez niej nie wyobrażał sobie domu i tym sposobem moja Mama nauczyła się szyć. Był czas nawet gdy szyciem sobie dorabiała, jej hitem była spódnica ze skosu z jednym szwem, wciąż mam w planach taką sobie uszyć :-) Pamiętam siebie szyjącą na maszynie w wieku 12 lat. I tak to trwa.
Niedawno kupiłam sobie nowe maszyny, stębnówkę i coverlock, ale czasem stoją miesiącami nieużywane, bo mnie do szycia musi zmusić wyjątkowe szyciowe natchnienie :-) I teraz właśne jakoś mnie naszło :-) Zatem się pochwalę, co uszyłam w przeciągu dwóch ostatnich dni:
Spódniczka z resztki materiału, z którego jeszcze w podstawówce Mama Siostrze uszyła modne wówczas spódnico-spodnie, po 30 latach dla resztki znalazłam zastosowanie(kryty zamek, odszyta podszewką):
Prosty kawałek bawełny obszyłam koronką i wyszedł przyjemny bieżnik na stół w kuchni:
Z resztki materiału po spódnicy powstała mała siatka za zakupy:
A to artykuł pierwszej potrzeby w kuchni - puchate rękawiczki z resztki materiału po mojej ulubionej siatce :-)
Moim marzeniem, które jest do zrealizowania, jest szycie sobie żakietów i płaszczy. Póki co, jeszcze do tego nie dorosłam. mam na koncie sukienki, bluzki, spodnie, koszulę, kapelusze i mnóstwo drobiazgów, ale tez jeden nieudany płaszcz. Pochwalę się przy okazji, że znajoma krawcowa powiedziała mi: szyj, bo masz pojęcie :-)