- Niby zwyklaki, ale powróciłam na jeden raz do standardowej pięty, jakiej uczyła mnie Babcia, gdy byłam nastolatką i w ciężkich czasach chciałam nosić wełniane skarpetki, bo zimy wtedy były ciężkie, a buty miałam słabe. Dałam się skusić wspomnieniom dzięki wyzwaniu u Kamili - Otulove, polecam, Kamila świetnie tłumaczy
- Drugie wyzwanie to było wypróbowanie metody na piętę wymyśloną przez Iwonę, udało się :-)
- A trzecie to robione bezmyślnie, według opracowanego przeze mnie standardu, na który wzór mam w głowie:
Według mojej robótkowej księgowości na dzień dzisiejszych z moich drutów spadło 150 par skarpet...... zaczęłam kolejne......
Gratuluję. Wszystkie cudowne. Ja robie na jedno kopyto.Ważne ze ciepło w nogi.
OdpowiedzUsuńTeż robię na jedno kopyto, zdecydowanie się przekonałam, że najbardziej wole moją metodę :-) Pozdrawiam :-)
UsuńWow, 21 par skarpet w roku, to daje mniej więcej skarpetkę na tydzień. 150 par w sumie... Podziwiam i zazdroszczę, ja nie robiłam jeszcze ani jednej. Tak bogate doświadczenie pozwala Ci chyba dziergać skarpety z zamkniętymi oczami :-)
OdpowiedzUsuńPrawie z zamkniętymi, ale na przykład przy filmach, które trzeba czytać :-) Dzierganie skarpet to fajna zabawa.
Usuń150 par? 21 w zeszłym roku? Niesamowite! Ja jeszcze nie zrobiłam ani jednej, ale już kupiłam wełnę na skarpetki. To się liczy?
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku:)))
Liczy :-) Zacznij choć troszkę, szybki efekt bardzo raduje :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńNieźle 😁ja może z 5 par zrobiłam. Wszystkiego najlepszego 😁
OdpowiedzUsuńBasiu, to nie wyścigi, robisz tysiąc innych rzeczy :-) Pozdrawiam ciepło :-)
UsuńPokaźna liczba, aż podziw bierze, chyba wezmę grzecznie przykład i też w nowym roku zrobie sobie skarpetki :)
OdpowiedzUsuńA pewnie i to niejedne:-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń