Na ten moment, na tę chwilę mojego dziergania i zakotwiczenia w moim hobby, najbardziej lubię dziergać chusty. Zawsze nosiłam apaszki, nadal noszę, uwielbiam szelest jedwabiu pod szyją. Jednakże mieszkamy w takim klimacie, że cieplej pod szyją nie zawadzi mieć przy okazji każdej pory roku. Teraz jest połowa maja, a wczoraj, gdy wychodziłam z domu, temperatura była lekko ujemna, zaś na trawniku rozgościł się szron. Przy takich pogodowych niespodziankach wełna zawsze pasuje.
Ponadto dzierganie chust podnosi na duchu. Dzierga się je w miarę szybko, w porównaniu do swetrów, zatem szybko powstaje nowa rzecz, a skończenie zaplanowanej pracy poprawia humor.
Nie zasypuję więc gruszek w popiele i dziergam. Chusty ;-)
Oto ostatnie produkty :
To zwykła włóczka skarpetkowa zasilona moherem: